niedziela, 24 lipca 2011

Pieniny Prolog: Jozin z bazin



Tę podróż planowaliśmy już od paru miesięcy. Wypad z przyjaciółmi w Pieniny zapowiadał się naprawdę ciekawie. Jako wielbiciele zamków i ruin, które zresztą tu teraz opisuję wybraliśmy trasę, na której przy okazji po drodze mogliśmy zobaczyć i zwiedzić conieco. Relacje z odwiedzonych zamków pojawią się tutaj prawdopodobnie dopiero po powrocie, gdy znajdę na nie więcej czasu i skompletuję ze wszystkich obecnych aparatów wszelkie obrazy.
Tymczasem jednak, znalazłszy kilka minut z wieczora postanowiłam wprowadzić was w temat i przy okazji napisać cosik o tym co działo się dziś.
Wyruszywszy z naszych jurajskich okolic we wczesnych godzinach zaopatrzyliśmy się w to, czego jeszcze nie kupiliśmy i udaliśmy się na podbój zamku w Bydlinie. Opis zamku pojawi się tu potem, powiem jednak, że już tu zaczęło się ostro. Kto zna i widział, wie zapewne, że do rodzaju kozic górskich nie należę, prawdę mówiąc nie za bardzo lubię góry, jestem raczej stworzeniem zdecydowanie niskopiennym. Łazikować uwielbiam, jednak im bardziej płasko tym lepiej, a wtedy może być i daleko.
Podejścia w następnych częściach wycieczki były równie ciężkie, w każdym razie dla mnie, jednak jakoś mobilizując się smsami od pewnej zacnej istoty dałam radę.
Do czasu, gdy zostałam brutalnie zaatakowana przez rozmokłe błoto. Taak... bo inteligentne dziecko postanowiło na drogę w deszczowy dzień założyć sandały...
Koniec końców, gdy dotarliśmy na miejsce noclegu, wyglądałam jak ów Jozin, potwora bagienna, wyłaniająca się z głębi koszmarów. Nie dość, że ubłocone, zlane potem od stóp do głów, woniejące wątpliwie, to jeszcze zmęczone całodzienną jazdą.
Czy to nie dziwne, że ludzie mają bardzo górnolotne marzenia, kiedy prawda jest taka, że czasem do szczęścia potrzeba tylko czegoś tak małego jak prysznic :P
Swoją drogą zastanawia mnie pewna prawidłowość. Ani razu tak naprawdę nas nie zmoczyło. Cały dzień padało/mżyło/siąpiło (niepotrzebne skreślić), jednak mimo wszystko tylko wtedy gdy akurat wsiadaliśmy do samochodu. Padało całą drogę, jednak gdy tylko zawijaliśmy na parking, deszcz momentalnie ustawał. Hm... zastanawiam się czy aby jakie nadprzyrodzone siły nie maczały w tym palcy.

1 komentarz:

  1. Marudzisz. Nie wiesz, ze zapasy błotne są bardzo trendy? A poza tym...sama wspomnij ile kasy wydałyśmy na glinkę pod Grunwaldem. Tu masz gratis. Nurzaj się więc z uszami w pięknych widokach i ekologicznych błotkach i tylko sandały zmień na adidasy bo nogę nie sztuka skręcić.

    OdpowiedzUsuń